W każdym związku prędzej czy później pojawia się konflikt, czy też kłótnia. W prawie każdym związku uprawiany jest seks. Co jedno ma z drugim wspólnego? Czy seks na zgodę to świetny pomysł czy może zupełnie nietrafiony? Odpowiedź na oba pytania brzmi „tak”. Bo wszystko zależy od okoliczności.
Po czym się godzić?
Kłótnie, sprzeczki, awantury, ostrzejsze wymiany zdań? Nie są niczym dziwnym w związku, czy to młodym stażem, czy mającym za sobą już całe dekady wspólnego pożycia. Oczywiście nie powinny być też codziennością, zwłaszcza te intensywne, dotyczące spraw fundamentalnych i podstawowych. Wtedy bez wątpienia mamy sygnał, że w związku dzieje się coś toksycznego, niedobrego i wypadałoby się chyba zastanowić nie nad tym, czy seks na zgodę ma sens, ale nad tym, czy sam związek powinien być kontynuowany na takich zasadach… Nie popadajmy jednak w skrajności i weźmy pod przysłowiową lupę przeciętny, typowy związek. Jest w nim nam dobrze, dogadujemy się i idziemy przez życie z uśmiechem i pod rękę. Cud, miód i orzeszki, aż pojawia się problem, który prowadzi do konfliktu. Czyli kłótni. Powodów może być cała masa.
Niektóre zupełnie niezwiązane z relacją – jak przeniesienie emocji ze stresującej pracy i wybuch złości zupełnie o nic. Albo takie, które na związek nie rzutują w najmniejszym stopniu — wrzucenie do „białego” prania czerwonej koszulki, zjedzenie ostatniego kawałka ciasta, schowanego (nie dość dobrze) na wieczór, zapomnienie o zapłaceniu za Netflixa i tak dalej i tak dalej. Proza życia, która czasem kończyć się może bezradnym westchnięciem, paroma kąśliwymi uwagami czy też „opieprzeniem”. To nawet nie awanturka, chociaż bardzo łatwo do niej doprowadzić, jeśli zamiast kulturalnie przeprosić, od razu odbijamy piłeczkę i wyciągamy (cóż z tego, że prawdziwe) przewiny partnera/partnerki. Trochę głupio kłócić się z takich powodów, co nie zmienia faktu, że jednak jest to statystycznie normą. Nadal jednak jesteśmy przy bardzo małym i delikatnym kalibrze.
Kłócić — czyli gwałtownie i emocjonalnie wymieniać zdania – można także o poważniejsze rzeczy. Związane z kierunkiem, w jakim zmierza związek, sytuacją rodzinną, wychowaniem dzieci, pieniędzmi, karierą zawodową, nadużywaniem. Zdradą, kradzieżą, przemocą. To już nie są przelewki, to sytuacje, które są w stanie załatwić nam godziny, dni czy nawet tygodnie pełne ciszy, rezerwy, wycofania się, wyobcowania. Mogą też zakończyć związek .
Rodzaje konfliktów
Mamy bowiem dwa podstawowe rodzaje konfliktów w związku.
Konflikt destruktywny – nastawiony na „zniszczenie”. Zaczyna się od jednego tematu, a następnie rozlewa dookoła, obejmując ich coraz to więcej i więcej. Dotyczy nie tylko teraźniejszości, czyli zdarzenia, jakie bezpośrednio doprowadziło do konfliktu, ale też przyszłości oraz – częściej – przeszłości. Wyciąganie brudów sprzed miesiąca czy dekady, agresja, wyładowywanie frustracji, wyzwiska, również rękoczyny. To nie jest dobry konflikt – ale takie też mogą być.
Konflikt konstruktywny – chodzi w nim o to, by problem, jaki się pojawił, faktycznie rozwiązać. Dojść do czegoś, wyciągnąć wnioski, możliwość oczyszczenie atmosfery i wypracowanie nowego, satysfakcjonującego obie strony wzorca zachowań. Albo chociaż postaranie się, by do zrobić, bo przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i niektóre konflikty powtarzają się regularnie przez całe lata, bo próby zmiany nie kończą się powodzeniem.
Mamy też inny podział, bazujący na ocenie rzeczywistości prowadzącej do konfliktu:
- prawdziwy – gdy coś faktycznie się stało,
- wyimaginowany – gdy tylko wydaje się, że coś się stało (mylne wrażenie, nadinterpretacja),
- manipulowane – specjalnie tworzone konflikty, których cel może być bardzo różny.
Konflikty mają różne fazy, ale dla nas najważniejszy jest wybuch (zaczyna się awantura), przebieg (toczy się) i koniec (jakiś jego wynik). I tu właśnie pojawia się kwestia tego, czy seks na zgodę jest dobry czy toksyczny.
Seks na zgodę – zły pomysł
W czasie seksu wyzwalają się hormony i wybuchają emocje. Jest przyjemny (często nawet bardzo), może budzić poczucie szczęścia i bliskości. Jest więc świetnym sposobem na to, by zakończyć konflikt. W jednej chwili kłócimy się i mamy ochotę rzucać garnkami, a w drugiej rzucamy się na siebie. Jednak po garnkach powinno pojawić się jeszcze coś. Mianowicie rozwiązanie konfliktu, rozmowa, wyjście z sytuacji, które będzie satysfakcjonujące, konstruktywne. Jeżeli seks na zgodę jest tak naprawdę seksem mającym rozwiązać ważny konflikt, to w rzeczywistości odsuwa tylko moment kolejnej awantury. Często większej i bardziej burzliwej, bo przecież już raz byliśmy w tym miejscu i nie poruszyliśmy się ani kroku dalej, co także może eskalować napięcie i zwiększać frustrację.
Alternatywnie możliwa jest inna kolejność, czyli faktycznie seks bezpośrednio po awanturze, ale mimo wszystko pozwalający wypracować jakieś rozwiązania. Leżąc w swoich objęciach, z oksytocyną i endorfinami krążącymi w żyłach, uspokojeni i szczęśliwsi może będziecie w stanie lepiej podejść do tematu. Może nie. To akurat kwestie indywidualne i w niektórych związkach seks na zgodę jest finałem konfliktu, a w innych przygotowaniem do niego.
Sporo zależy także od płci. Uogólniając — mężczyźni lubią seks na zgodę, niezależnie od tego, czy udało się rozwiązać konflikt, bo mają go wtedy z głowy i mogą przejść dalej. Nawet „wkurzony” facet może nie mieć problemu z potencją czy orgazmem, a wręcz przeciwnie – napięcie i adrenalina mogą pobudzić i dodać werwy. W przypadku kobiet napięcie związane z konfliktem może jednocześnie blokować nie tylko samą chęć na seks, ale nawet chęć na dotyk, nie mówiąc o myśleniu o orgazmie. Zamiast rozwiązania konfliktu pojawia się seks, często ostry i bez przyjemności, po nim zaś mężczyzna obraca się na bok i usypia (to wynik wydzielania się oksytocyny), kobieta zaś leży z poczuciem niechęci i złości skierowanej na partnera i na siebie – to bardzo częsty obraz „złego” seksu na zgodę.
Na pewno jednak nie powinien on być też kartą przetargową. „Jeśli się ze mną zgodzisz, to będzie seks” – taka metoda rozwiązywania konfliktów nie jest polecana. Chociaż, przyznajmy, jest popularna i skuteczna (krótkookresowo i pozornie).
Seks na zgodę – dobry pomysł
Im o poważniejsze rzeczy się kłócicie, tym ważniejsze jest faktyczne rozwiązanie sprawy. A co w przypadku „pierdółek”, jak wspomniane na początku ciasto? Ktoś zachował się bardzo nieprzyzwoicie i pozbawił posiłku? W takiej sytuacji kłótnia przechodząca w namiętny seks może być bardzo dobrym pomysłem. Nakręcenie adrenaliną sprawia, że seks staje się bardziej ostry, gwałtowny. Czasem krótki, służący do rozładowania się, czasem długi, ostry. Takie kłótnie mogą też powodować, że seks na zgodę jest wypełniony elementami agresji – podduszanie, klapsy, wyzwiska. Dopóki są to zachowania konsensualne, na które obie strony mają ochotę i wyrażają zgodę, to są tylko elementem ekspresji seksualnej. Bywa też, że partnerzy specjalnie prowokują konflikt po to, by doprowadzić się do stanu wzburzenia, pobudzenia, który pozwala na uprawianie seksu „dzikszego” niż zazwyczaj.
Widzimy więc, że seks na zgodę może być dobry albo szkodliwy. Jeśli pieczętuje rozwiązanie konfliktu lub „rozwiązuje” jakąś banalną sprzeczkę, to można nazwać go dobrym. Jeśli jednak tylko odsuwa rozwiązanie i zastępuje je, to niestety, nie doprowadzi do niczego pozytywnego.